Paradoks konsultanta

sobota, 13 sierpień 16, 01:10

Czyli najbardziej niebezpieczny moment w rozwoju startupu przez zespół/osobę, który robi to za pieniądze z innego biznesu/pracy.

Prawopodobnie tego nie wiesz, ale de facto prowadzę dwa zupełnie różne biznesy. Jeden life-style'owy  (CzasNaE-Biznes, kursy, konferencje, konsulting, książki itd.) - relaksujący, stosunkowo prosty, dający szybko rezultaty i fantastyczne zyski. 

Ten drugi biznes to startupy SaaS (e-usługi), a konkretnie impleBOT, Ekademia i inne mniejsze usługi - stresujący, skomplikowany, dający rezultaty po latach wytrwałej pracy, a do tego czasu generujący głównie koszty.

Robię te usługi (chciałem napisać "robię startupy", ale to za bardzo brzmi jak mem). A więc róbię te usługi, ponieważ:
  1. oddalona o lata nagroda może (może, nie musi) być ogromna, 
  2. dają stabilny, ale nadal za mały w porównaniu z 1 biznesem dochód,
  3. nawet bez Klientów czyniłyby mój pierwszy biznes relaksujący, stosunkowo prosty i zyskowny. Napisałem te narzędzia głównie pod swoje, zaawansowane potrzeby… i Klientów, którzy też takie podzielają.
  4. pozwalają mi pomagać moim Klientom robić rzeczy, które do tej pory wymagały znacznych inwestycji lub były w ogóle niemożliwe bez indywidualnego wdrożenia - długofalowo to moja cegiełka w rozwój e-biznesu

Więc w czym problem? W momencie, w którym startup osiąga punkt, który określić można jako…

Paradoks konsultanta

Konsultant w tym przypadku to osoba lub firma, która zarabia swoją pracą. YouTUBER, bloger czy inny usługodawca/rzemieślnik też jest "konsultantem". Software house też jest "konsultantem".

Jako konsultant zarabiam dużo i stosunkowo łatwo. Bardzo to lubię, ale sprzedaję swój czas i to się nigdy w tym biznesie nie zmieni - mogę za jakiś czas zarabiać tyle co Jay Abraham, ale nadal będę musiał pracować osobiście. Startupy zarabiają mało i trudno, ale mają potencjał osiągnąć dużo większe dochody i dużo większą inercję (błędnie postrzeganą przez wielu jako "pasywny dochód").

Konsultant, który chce uniezależnić swoje dochody od swojej pracy zaczyna tworzyć startup i finansuje go ze sporych zysków, jakie daje jego osobista praca. I w pewnym momencie dochodzi do punktu, w którym tarcie startupu równoważy zaangażowanie konsultanta.

Czyli? Czyli moment, w którym aby startup mógł urosnąć i stać się głównym źródłem dochodu konsultanta, konsultant musi przestać zajmować się konsultacjami i skupić się tylko na startupie. Proste? Tak, jak masz 20 lat. Jak masz +30 lat, rodzinę i lewarowane inwestycje, to taka decyzja może oznaczać tarapaty finansowe, z których będziesz wychodzić 10 lat.

Oglądałeś Dark Knight Rises? Pamiętasz scenę, gdy Bruce Wayne próbuje się wydostać z więzienia? Ma do przeskoczenia duży odcinek. Niestety lina asekuracyjna mu na to nie pozwala - jest za krótka. Aby przeskoczyć musi zdjąć linę, ale wtedy ryzykuje upadek i śmierć. Nie znam lepszego zobrazowania paradoksu konsultanta.


W filmie oczywiście Bruce zdejmuje linę i mu się udaje. Ekstra. Tylko teraz wyobraź sobie, że:
  • więzieniem jest dobrze płatna, ale praca (biznes life-style'owy czy nawet software house to praca, nie oszukujmy się),
  • nie skaczesz sam, trzymasz na rękach żonę i dziecko - odległość pozostaje ta sama
  • możecie zginąć - finansowo,
  • to nie jest film.
To trochę utrudnia decyzję, nie?

Ja mam akurat to szczęście, że moje lewarowane inwestycje (po polsku "nieruchomości na kredyt") są więcej warte niż lewar. Wiele osób (zwłaszcza tych, którzy kupowali w 2008 r.) takiego szczęścia nie ma i oni to dopiero mają paradoks do kwadratu. To nie jest ironia. 

Osoba, która ma kredyt 1,5 razy (jeśli kupowałeś na kredyt w PL) lub 3 razy (jeśli w CHF, jak prawie każdy) większy niż wartość nieruchomości MUSI zarabiać DUŻO. A startup i zarabianie dużo NIE idzie w parze przez pierwsze lata.

Tak sobie teraz myślę, że kredyty we frankach pozbawiły Polskę większego potencjału innowacyjnego, niż program 8.1 mógłby dać nawet, gdyby wdrożono go dobrze… ale odbiegam od tematu.

Mamy więc sytuację, w której startup wymaga tyle uwagi, że konsultant nie może robić swojego podstawowego biznesu, ale zarabia nadal za mało, aby konsultant mógł nie robić swojego podstawowego biznesu… przeczytaj powoli, jeśli nie złapałeś lub aś Puszczenie oczka

Co więc robi konsultant? Skupia się na startupie na jakiś czas, ale z założeniem, że w razie czego wróci do konsultingu. Robi to przez krótki czas, wysokie dochody lecą na pysk i po chwili znowu robi konsultacje, aby odrobić to, co zadołował robiąc startup… a startup znowu traci cały impet, który uzyskał przez tą chwilę.

Robiłem tak. To jest bez sensu. To są te wszystkie skoki, które Bruce Wayne wykonał z liną asekuracyjną.

No więc co teraz?

Zbudowałem potężne zasoby (własne listy na 300K i wielokrotnie większe listy partnerskie), działające i dochodowe usługi, ale osiągnąłem punkt, w którym tarcie równoważy siłę, jaką mogę przyłożyć do startupów bez narażania bezpieczeństwa finansowego rodziny lub prywatnych inwestycji.

I doskonale wiem, że mam następujące opcje:

Darmowy dostęp wygasł

Reszta jest ograniczona do osób, które mają aktywny dostęp do:

lub

lub

Zaloguj się, jeśli już go masz

 

Komentarze
Newsletter

Newsletter CzasNaE-Biznes

Cotygodniowa dawka darmowych artykułów od Piotra Majewskiego - ojca chrzestnego polskiego małego e-biznesu...

Dołącz do 98 329 czytelników