“dzięki Internetowi każdy może zacząć swój własny, mały e-biznes, bo e-biznes jest najłatwiejszą i dającą najwięcej satysfakcji formą biznesu”Możesz się z tym nie zgadzać, ale ja tak uważam. Ponieważ sam wtedy byłem w liceum, pociągała mnie idea e-biznesu małego i robionego za małe pieniądze. Nie potrzebowałem lokalu, pracowników, ani nawet ulotek. Byłem tylko ja, komputer i moja idea. 2 lata później założyłem oficjalnie firmę, aby móc zacząć sprzedawać. Ale sprzedaż nie była dla mnie celem samym w sobie. Po prostu zarabianie na uczeniu i szerzeniu idei e-biznesu, co robiłem przez 2 lata gratis, było najlepszą metodą, abym mógł robić to dalej, lepiej i na większą skalę. Mineły 2 lata i założyłem z kilkoma osobami pierwszą, policealną, internetową szkołę e-biznesu. Pomysł internetowej szkoły policealnej wyszedł od kogoś innego, ale ja namówiłem wszystkich do tego, aby była to szkoła e-biznesu. Stworzyłem program nauczania i szkoła ruszyła. Niestety niska cena czesnego (w końcu chciałem: “pomóc innym, takim jak ja, założyć i rozwijać tanio mały e-biznes”) i mała skala nie pozwoliły nam, aby wszystkie przedmioty były nauczane na poziomie, z którego byłbym dumny - większość osób zapisywało się też do szkoły dla zaświadczenia, więc po 1 semetrze odpływ był tak duży, że nie było pieniędzy na zrobienie z tej szkoły czegoś tak wspaniałego, jak planowaliśmy. Ale kilkadziesiąt osób ukończyło wszystkie 4 semestry z wiedzą nt. e-biznesu. Wiem też, że niektórzy aktywnie ją wykorzystują. W tym samym roku otworzyłem freebot.pl - pierwszy polski darmowy wielokrotny autoresponder. Nie zrobiłem tego jednak, aby zostać milionerem. Najważniejszym narzędziem w moim arsenale marketingowym był e-mail marketing, a w szczególności autoresponder. Zbudowałem go, ponieważ system, którego do tej pory używałem miał wady i był drogi. Zbudowałem go pod siebie, ale od razu w taki sposób, aby każdy mógł z niego korzystać. Wielokrotny autoresponder był niebędnym narzędziem w moim modelu e-biznesu, więc oczywiste było, że musiałem go dostarczyć moim Czytelnikom. Moja idea była cały czas taka sama: “pomóc innym, takim jak ja, założyć i rozwijać tanio mały e-biznes”. Mineło 2,5 roku i tym razem - zachowując bezpłatnym wielokrotny autoresponder - wprowadziłem abonament na bardziej zaawansowane funkcje pod marką impleBOT - system do e-mail marketingu. Moja idea się jednak nie zmieniła. Abonament był bardzo tani. Oparłem się też sugestiom zmiany systemu pod potrzeby większych firm, na których zarobić mógłbym dużo więcej. Typowa większa firma wydawała u konkurencji miesięcznie tyle, ile przynosiły dochody ze wszystkich abonamentów impleBOT, a już wtedy wysyłaliśmy ogromne ilości e-maili. Płatny impleBOT nie uczynił mnie milionerem - pozwolił jedynie dalej rozwijać ten system i utrzymać bezpłatnego FreeBota. Te kilkadziesiąt tysięcy założony kont i miliony subskrybentów upewniły mnie, że nadal pomagam tworzyć i rozwijać tanio małe e-biznesy. W tym samym roku, nieco wcześniej, postanowiłem rozwiązać kolejny problem, jaki dotyka małe e-biznesy. Mimo iż platform dla e-sklepów sprzedających towary było i jest wiele, platformy do profesjonalnej sprzedaży usług, zwłaszcza wiedzy, w Polsce nie było. Sam miałem problem wprowadzając każdy kolejny produkt do sprzedaży. Stworzyłem więc pod siebie, ale dostępną dla wszystkich, platformę do błyskawicznego wprowadzania na rynek szkoleń, kursów i usług okołowiedzowych. Tak narodziła się Ekademia (pierwotnie pod nazwą Netcoaching). Takie platformy sprzedażowe działają w 2 modelach. Jedne pobierają kilkaset złotych abonamentu od każdego - nie ważne ile sprzedaje. Drugie pobierają niewielką prowizję od faktycznej sprzedaży. Dla mnie wybór był oczywisty - skoro chcę pomagać zakładać i rozwijać tanio małe e-biznesy, wybieram niewielką (kilka procent) prowizję od faktyczniej sprzedaży. W ten sposób każdy może zacząć przygodę z Ekademią bez żadnych inwestycji na początku. Rok później wystartowałem po raz pierwszy z dużymi, wielomiesięcznymi kursami, których celem było nauczenie małych przedsiębiorców marketingu i sprzedaży. Tak powstał Internetowy Milioner, Niewidzialne Techniki Sprzedaży czy Jak napisać książkę, która stanie się bestsellerem? Za 1000 zł każdy mógł zdobyć dogłębną wiedzę z zakresu marketingu, sprzedaży czy tworzenia produktów. 1000 zł to nie jest mała kwota, ale biorąc pod uwagę fakt, że za cenę 1 dnia typowego szkolenia oferowaliśmy 30 godzin praktycznych wykładów, nadal uważam, że pomagałem tanio budować i rozwijać małe e-biznesy. Te szkolenia tak wielu osobom pomogły stworzyć lub rozwinać swój biznes, że zaliczam je do najlepszych rzeczy, jakie miałem okazję zrealizować. Niestety, z przykrością przyznaję, że w końcówce 2008 roku zaślepiła mnie łatwość zarabiania pieniędzy i w pewnym momencie zapomniałem, dlaczego wszedłem w ten biznes. Zacząłem budować coraz większą firmę i zatrudniać na oślep pracowników. Zaczęliśmy też wkrótce - aby opłacić koszty większej firmy - skupiać się na optymalizacji sprzedaży, nie na pomaganiu zakładać i rozwijać tanio e-biznesy. Od końca 2008 roku do końca 2010 roku robiłem rzeczy, których będę długo jeszcze żałował. Mieliśmy wtedy prosty cel: jak możliwie drogo sprzedać produkt, który nie będzie wymagał od nas dużo pracy. Tak samo, jak w przypadku szkoły policealnej, wysokie koszty prowadzenia biznesu sprawiły, że jakość zeszła na drugi plan. Mogliśmy albo optymalizować, albo ja mogłem pójść z torbami. Mimo iż nie wzrosła nam liczba zwrotów, mimo iż sprzedaż rosła, mimo iż byłem na szczycie... mimo tego wszystkiego zatraciłem swoją ideę. Dopiero w 2011 roku się opamiętałem. Opamiętałem się, bo znienawidziłem swój biznes, bo ten rozwój kosztował mnie blisko 400 tys. złotych i mnóstwo bezsensownej pracy. Zdałem sobie sprawę, że nie sprawia mi to wszystko przyjemności. Celem było zarabianie, a nie pomaganie. Nie wstydzę się zawartości żadnego kursu, ale wstydzę się za to, z jakim nastawieniem je wyprodukowaliśmy i sprzedawaliśmy. W 2011 praktycznie wycofałem się z normalnej działalności. Skupiłem się na bezpośredniej pracy z wybranymi Klientami, aby nadal zarabiać i mieć czas na przemyślenie, co zrobiłem ze swoim biznesem i swoim życiem. Ostatnie półtora roku w moim życiu i biznesie to okres myślenia, analizowania, próbowania wrócenia do tego, co było przed wrześniem 2008 roku. Tak, jak pisałem w artykule: “Iluzja szybkich promocji, szybkich pieniędzy i szybkiego budowania marki” - łatwy pieniądz to iluzja, która może trwać nawet kilka lat, ale zabija w Tobie to, dlaczego biznes zacząłeś... chyba, że zacząłeś biznes po prostu dla dużych pieniędzy. Wtedy jesteś w złym miejscu i słuchasz złego doradcy. Jeśli (nieświadomie) to ja zainspirowałem Cię do robienia biznesu dla samych pieniędzy, chełpiąc się przez ostatnie lata wynikami sprzedażowymi moich szybkich kampanii promocyjnych, wybacz - wyrządziłem Ci krzywdę.